niedziela, 29 maja 2011

O nowej zabawce i słojach

Przy okazji pracy nad stołem i krzesłem namówiłam T. na zakup nowej zabawki :) Oto ona:



(Zdjęcie z witryny http://www.tools4thegarden.co.uk/)
Szlifierka okazała się wspaniałym narzędziem do małych, zaokrąglonych, niewygodnych powierzchni. Mam nadzieję pokazać je wkrótce, po finalnym liftingu.

Oprócz tego zakupiłam słoje. Zachwyciły mnie kształty, rozmiary, możliwości.


Przygotowane do domowych wyrobów, przydadzą się również do przechowywania produktów. Zwłaszcza, jak mi się kuchnia powiększy :)

wtorek, 24 maja 2011

O sztuce i rękodzielnictwie

Wróciliśmy z krótkich wakacji w północnej Walii, Parku Narodowym Snowdonii. Pogoda nie sprzyjała naszym pierwotnym planom i w rezultacie zaledwie jeden dzień udało nam się wykorzystać na górskie wspinaczki. Pozostały czas postanowiliśmy spożytkować na bliższe poznanie dziedzictwa kulturalnego Walii, i stąd wybór aktywności.

(To zdjęcie Tryfana, szczytu na który się wspięliśmy, korzystając z chwilowych przejaśnień...)

Do domu wróciłam z kilkoma nowymi przedmiotami, które poniekąd łączy pochodzenie: wszystkie są wytworem ludzkich rąk i wyobraźni. Każdy ma zidentyfikowanego z imienia i nazwiska twórcę, artystę, rękodzielnika. Okolica ta od dawna przyciągała twórców, którzy inspirację czerpali z wszystkiego, co dookoła: gór, lasów, jezior, oceanu. Miejscowi natomiast doskonalili się w rzemiośle, które przekraczało tą cienką granicę i stawało się sztuką przez duże S.




To miseczka wyprodukowana przez sympatycznego pana, który swoje wyroby sprzedaje w warsztacie w Llanberis.













Ceramika jest jednym z rzemiosł, którego nigdy dotychczas nie próbowałam, choć sama pochodzę z miasta ceramiki, Bolesławca na Dolnym Śląsku. Tutaj miseczka na tle "rodzimych" wyrobów.


Z łupkiem użytym do wyprodukowania tychże kolczyków wiąże się historia całej Walii, ukształtowanej dwustuletnim istnieniem kopalni łupka. Kiedyś wydobywany na masową skalę i sprzedawany na całym świecie, dziś zastąpiony produktami z betonu. Nie mogłam się oprzeć całej geologii świata zamkniętej w prostym kawałku kamienia. (Więcej informacji, wraz ze wspaniałą prezentacją dzielenia łupka, zapewnia National Slate Musemu w Llanberis. Polecam tym, którzy maję szansę znaleźć się w tej okolicy.)

A to już reprint obrazu Sonji Benskin Mesher "The Chair", z limitowanej serii. Nie podejrzewam, żeby kiedykolwiek było mnie stać na kolekcjonowanie sztuki, ale po pierwsze reprinty są dużo tańsze, po drugie wspieranie artystów współgra z moją osobistą filozofią, a po trzecie krzesło na prawdę nie chciało zostawić mnie w spokoju. No i jest, w oczekiwaniu na ramę. A to wszystko dzięki odwiedzeniu Plas Glyn-Y-Weddw, dziewiętnastowiecznej nadmorskiej willi, która dziś działa jako galeria sztuki.

To tyle z krótkich, pięknych, deszczowych wakacji!

sobota, 14 maja 2011

Spacer plus inspiracje


W ciągu ostatnich wolnych popołudni obejrzałam dwie serie programów Kirstie's Homemade Home. W pierwszej serii Kirstie Allsopp pokazuje swój nowo nabyty dom, w stanie bliskim ruinie, a kolejne odcinki pokazują renowację i dekorowanie pomieszczeń, od kuchni po łazienki, salon i sypialnie. W serii drugiej pomaga innym nadać ich domom i wnętrzom indywidualny charakter. Kirstie wyznaje bliską mi filozofię, że jeśli produkt, którego poszukujesz, już istnieje, wykonany lata temu i prawdopodobnie ciągle w bardzo dobrej kondycji, po co decydować się na nowe, seryjnie produkowane meble i akcesoria? Mniej trwałe, mniej przyjazne środowisku, mniej dekoracyjne, jednakowe w każdym domu? Jest przy okazji Kirstie wielką rzeczniczką przedmiotów wykonanych samodzielnie, przy wykorzystaniu wiedzy wspaniałych artystów, rękodzielników. Jej dom jest pełen wykonanych ludzką ręką, od samego początku do końca, rzeczy. Nakręconym odcinkom towarzyszy książka pod tym samym tytułem, w której Kirstie poświęca rozdziały dekorowaniu wnętrz według jej filozofii, a także namawia na spróbowanie niekończącej się listy rękodzielniczych umiejętności.

Wczoraj wybrałam się na spacer z sekatorem. Pamiętam bukiety z kwiatów łąki zbierane w dzieciństwie. Sentymentalna podróż w przeszłość, w poszukiwaniu dzikiego piękna.


Wiosna!


wtorek, 10 maja 2011

Żelastwa i inne pasje część druga

Dwa z ukończonych projektów haftu krzyżykowego. Rozpiera mnie duma, że udało mi się je ukończyć, choć muszę przyznać, ze jest to jedna z łatwiejszych umiejętności rękodzielniczych (przynajmniej w tym podstawowym wymiarze, jakiego ja się podjęłam). Jak również czasochłonnych.

Poza tym zrobiłam zdjęcie wyczyszczonych, ostatnio znalezionych skarbów "żelaznych". Świeczniki okazały powlekane srebrem, ku mojej prawdziwej uciesze. Oto one w pełnej chwale, w towarzystwie dzbanków.
Poza tym pięknie pada, z przerwami, od kilku dni. Jest prawdziwie wiosennie!

niedziela, 8 maja 2011

Żelastwa i inne pasje

Kupuję dużo drobiazgów i zapewne niewielki ich procent trafia na blog. Przy czym muszę zaznaczyć, że właśnie oszczędzamy na większy projekt, więc wydatki i tak są niewielkie w stosunku do tych przeszłych. O czym T, wspomina z rozpaczą...
Dzisiaj zgarnęłam nieco żelastwa :)
Szerszy z dzbanuszków to wcześniejszy zakup. Ten wysmukły ma pięknie zdobiony uchwyt. Nóżka przyciemniona, wymaga jeszcze zabiegów pielęgnacyjnych.
Świeczniki. Pokrywa je warstwa wieloletniego brudu. A u spodu wytarty aksamit. W kolejce do reparacji :)
A to maleńkie żelastwo ujęło mnie tym, że mechanizm jest sprawny, więc można spokojnie rozpylać to, co znajdzie się w środku! Zdaje się, że będzie to przedmiot sypialniany, z jakimś domowym 'perfumem' wewnątrz.

Poza tym chciałam napisać o nowej pasji / umiejętności / osobistym wyzwaniu. Są blogowiczki, które tą umiejętność opanowały perfekcyjnie i tworzą piękne projekty, a ja dopiero się uczę haftu krzyżykowego. Początki są, o, takie:
Projekt z magazynu pokazanego poniżej. Filiżanka w kwiatuszki, ale w jednej trzeciej.
Zaczęłam od napisów, jednokolorowych, żeby było prościej. Ten głosi kiss the cook i  myślę, że docelowo ozdobi nowy fartuch kuchenny.
Inspiracje...
...i pierwsze zbiory nici.
Trzymam za siebie kciuki (jak nie wyszywam), co by pasja się rozwijała.